niedziela, 26 stycznia 2014

Metoda nauki globalnego czytania - Glenn Doman

Chcę się podzielić z Wami, Czytelnicy (jeśli jest tam kto) rzeczą wspaniałą, cudowną i... (tu można sobie wstawić dowolne ochy i achy). Jest to metoda nauki czytania, opracowana przez Glenna Domana. Jest tak prosta, że to aż zaskakujące, a w dodatku bardzo skuteczna (i mówię to z całą nauczycielską odpowiedzialnością).
Metoda ta sprawdziła się najpierw u dzieci z uszkodzeniem mózgu. Potem okazało się, że dzieci zdrowe też szybciej się uczą w ten sposób. 



Podstawowe jej założenie jest takie, że uczymy dzieci jak najwcześniej się da. Im wcześniej zaczniemy, tym lepiej (można już od 3 miesiąca życia). I nie, nie jest to masochizm, nie mamy przy tym zamiaru wyprodukowania szeregu młodych geniuszy. Drugie założenie tej metody jest bowiem takie, że uczymy tylko wtedy, kiedy dzieci wykazują zainteresowanie. Żadne zmuszanie nic tu nie da, wręcz zniechęci potencjalnego młodego czytelnika. 

Trzecie założenie jest takie: skoro dziecko od samego początku życia uczymy mówienia (bo przecież m. in. po to do niego mówimy i cieszymy się, kiedy maluch gaworzy, czy wypowiada niezdarnie pierwsze słowa), to dlaczego i nie uczyć czytania? Oczywiście po troszkę i bez nastawienia na efekt natychmiastowy.  Kolejnym i najtrudniejszym chyba dla rodziców założeniem jest, że działanie musi być regularne. Mało! Codzienne. A jakie?

Zaczynamy od rozwijania wzroku dziecka. Pisałam o tym przy okazji omawiania książeczek kontrastowych. Doman, oczywiście, o takich książeczkach nie wspomina, ale mówi o jak najczęstszym pokazywaniu niemowlakowi kontrastów w stylu światło - cień. Myślę więc, że te książeczki znakomicie wpasują się w tę metodę. 

Później śmiało można iść dalej, a to znaczy:
- wydrukować kartki z wyrazami napisanymi dużymi literami (wraz z wiekiem zmniejszamy czcionkę) w kolorze czerwonym;
- pokazywać ich dziecku kilka (jedna po drugiej) w przeciągu kilku sekund;
- powtarzać tę czynność kilka razy dziennie;
- stosunkowo często zmieniać zestawy wyrazów.

Do wszystkich wyżej opisanych czynności należy dodać jedno zastrzeżenie - że wszystko dopasowujemy do wieku. Tutaj i tu są opisane poszczególne etapy nauki dziecka i co za tym idzie, jakie plansze mamy sobie na każdy etap przygotować, ile oraz jak często je pokazywać.
Jeśli ktoś nie ma cierpliwości do własnoręcznego tworzenia plansz, można je kupić w wielu miejscach, np. tu. Cierpliwi mogą drukować, laminować i przechowywać w teczkach gotowe zestawy dla potomnych.

Moja uwaga do tego jest taka: czytałam opinie zniechęconych rodziców co do częstotliwości takich "lekcji" (choć lepiej byłoby tu chyba użyć słowo "zabaw"). Myślę sobie, że jeśli nie mamy (czyli rodzice + dziecko)  czasu, ochoty, nastroju na kilka tych "lekcji"  w ciągu dnia, to zróbmy jedną. Ważne, żeby to było regularne. Pewnie nie przyniesie to aż takich efektów, jak te całkiem zgodne z metodyką, ale zawsze coś. 

Kolejna rzecz: nie zrażać się. A jeśli nie wyjdzie - to trudno. Poszukajmy innej metody*. 
Nieprzekonanych może przekonać książka Domanów: "Jak nauczyć małe dziecko czytać".
Ciekawostka jest taka, że Doman wymyślił również metodę nauki liczenia... O tym pewnie też kiedyś będzie, jak mocniej teoretycznie wgryzę się w temat.

A ta notka ma być też dla mnie bodźcem do przygotowania zestawu plansz... Już coś tam w tym kierunku zrobiłam, ale mam zamiar więcej.

* Chociaż osobiście uważam, że najlepiej działa łączenie kilku metod na raz (jeśli się da).

7 komentarzy:

  1. Metoda jest świetna i działa.
    Ja pokazywałam słowa na komputerze, teaz zamierzam do tego wrócić, bo Młody bawił się przy tym świetnie.
    Ważne jest, jak piszesz, nastawienie rodzica. Ja nie robiłam tego, by się potem chwalić, jak Igul czyta. Uważam, że jeśli dziecięcy mózg ma tak rewelacyjny potencjał, a cała nauka trwa ile - minutę, może dwie dziennie, to dlaczego nie? Jedno jest pewne. Nawet jeśli od tych kilkudziesięciu sekund zabawy, czyli patrzenia na słowa, dziecko się czytać globalnie ńie nauczy, to na pewno mu to nie zaszkodzi. Ani nie zabierze dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ten komentarz!
      Właśnie o to chodzi. Skoro dziecko jest tak chłonne i tak chętnie się rozwija, to trzeba to wykorzystać. Nie na siłę, nie "po trupach" i nie po to właśnie, żeby było się czym chwalić przed znajomymi. Dla niego samego. :)

      Usuń
  2. Metoda jest super,chociaż czasem rodzic musi pokombinować. My bawimy się z kartami Domana i nie tylko na całego, a wszystko,krok po kroku opisuję na blogu: http://teachyourbaby.pl/, do którego subskrypcji serdecznie zapraszam. Ja się z chwalenia wyleczyłam po tym, jak nasz "bejbik" na jednej rodzinnej imprezie udawał, że kompletnie nic nie wie, a chcieliśmy się pochwalić, ile umie. Ona sama się chwali, ale sam na sam z mamą, czy tatą, a tak przy innych to jak chce.

    OdpowiedzUsuń
  3. 'Nieprzekonanych może przekonać książka małżeństwa Domanów: "Jak nauczyć małe dziecko czytać".' - Janet Doman to córka Glenna Domana, nie małżonką...

    OdpowiedzUsuń
  4. Potwierdzam, że wszystkie książki Domanów są rewelacyjne i bardzo przekonujące. Jednakże w mojej opinii ich program należy potraktować jako punkt wyjścia i modyfikować go do potrzeb swoich i maluszka. Ze starszym maluszkiem niekoniecznie muszą się sprawdzić standardowe prezentacje. U nas okresy w których wystarczy realizować metodę Domana dokładnie w taki sposób jak opisania w książkach przeplatają się z okresami, w których muszę kombinować z kartami, żeby wzbudzić zainteresowanie malucha. Część zabaw opisałam na blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako, że nie mogę już edytować chciałam zapytać, jak Pani idzie wprowadzanie metody Domana ze swoim maluszkiem. I w temacie łączenia kilku metod - da się. U mnie na blogu pojawi się niedługo w fazie testowej program do czytania globalnego odciążający zabieganych rodziców, którzy po prostu nie mają czasu na karty (przygotowanie + złapanie maluszka w odpowiedniej chwili trochę zajmuje) łączący czytanie globalne z metodą sylabową i metodą ślizgania się po literach. Program będzie wzorowany na angielskim odpowiedniku łączącym czytanie globalne i metodę tzw. phonics. Oczywiście phonics języka polskiego nie dotyczy więc będzie dostosowany do specyfiki naszego języka.

    OdpowiedzUsuń

Za każde słowo - bardzo dziękuję.