czwartek, 12 listopada 2015

Najpiękniejsze słowo świata

Rybka mówi. Dużo. Często. Ciągle! 
Nie, że jakoś wybitnie. Myślę, że raczej w normie, jak na 2 - latkę. Ale mówi w ten uroczy, dziecięcy sposób, że od słuchania mięknie serce.

Mała też gada. Po swojemu. W normie, jak na roczniaka. Poza tym krąży i włazi, wyłazi wszędzie, gdzie się da (oraz tam, gdzie niby się nie da - też).
Odkąd pracuję, mój czas z dziewczynami się skurczył. Jednocześnie stał się bardziej intensywny. Kiedy już jesteśmy razem, bawimy się na całego. I jest chyba fajnie.

11 listopada rano, Rybka otworzyła jedno oko, potem drugie, i widząc mnie obok siebie, stwierdziła z wyraźnym zadowoleniem: "Mama. Domu."
Mała, w swojej nieco bardziej ograniczonej mowie, zwykle, kiedy mnie widzi, mówi po prostu: "Mama. Aaaaaam". I już wiadomo, o co chodzi.

Lubię ten etap.
Gadamy sobie.
Nazywamy wszystko i wszystkich.
"Mata" - mówi Rybka, kiedy chodzi o ciocię Martę.
"Kasia" - mówi Rybka, gdy chodzi o ciocię Kasię.
"Gosia, mu" - mówi Rybka, gdy chodzi o ciocię Gosię, mieszkającą na wsi.
(Wszystkie ciocie niniejszym pozdrawiamy).
"Macin, łałała" - Marcin płakał, bo bolało go kolano - wersja skrócona.

Oprócz tego mamy słowa - wytrychy, jak na przykład: "TEN". Oznacza "to", ale może służyć do wskazania niemal każdej rzeczy. "Tititi" - muzyka, granie, taniec, śpiewanie.

Rybka od pewnego czasu słucha w kółko jednej płyty z piosenkami w wykonaniu pewnego zespołu dziecięcego. "Dzieci" - mówi, więc włączamy. Potem steruje tym, kiedy jaka piosenka ma się pojawić. Mówi: "Kosi, kosi", więc włączamy numer osiem. A potem "Hopsiasia", więc wiadomo, że trzeba włączyć "Krasnoludki". Co zabawne, potrafi włączyć się w śpiew, ale tak, że śpiewa tylko ostatnie słowo w danej frazie. Np. "gdy ktoś skrzywdzi krasnoludka - OJOJOJ, OJOJOJ". 

Mała podczas puszczania muzyki asystuje i pełni rolę... DJ'a. Staje przy odtwarzaczu i z niewinną miną przełącza przyciski. Kiedyś wcisnęła "stop", więc jej zaczęliśmy tłumaczyć, żeby nie ruszała, że właśnie wyłączyła i - nieroztropnie - wykład zakończyliśmy pytaniem "I co teraz?". Na co Mała przycisnęła po prostu... "play". 

Mała jest naszą rodzinną akrobatką. Od czasu do czasu, kiedy zdarzy nam się spuścić z niej wzrok na pół minuty, np. idąc po obiad do kuchni, po chwili znajdujemy ją... na stole, na który wdrapuje się samodzielnie. Ostatnio staje w trakcie huśtania się w huśtawce. W dodatku sprawia jej nieopisaną frajdę, gdy lecę do niej, żeby ją złapać w obawie przed upadkiem. Pełnia zadowolenia.

Ich rozwój mnie zachwyca. Oczywiście mamy nieustannie też przejawy ich mocnych charakterów. I w sumie niezależnie od tego, czy to okres buntu 2 - latka, czy też nie - zmagamy się z kształtowaniem charakterów ich obydwu. A nie jest to łatwe.

A teraz o najpiękniejszym słowie na świecie.
To słowo, to: "MAHUSIA". 
Rybka wypowiedziała je niedawno po raz pierwszy i za każdym razem, gdy je słyszę, mięknę totalnie. 
Gdy słyszę je jako pierwsze po pobudce Rybki w środku nocy, lecę do niej jak na skrzydłach, żeby ją przytulić do snu. Żadne zwykłe "mama" się temu nie równa. O, nie.

P.S. Przy całej nieregularności pisania tego bloga, staram się bardzo o regularność zapisków na papierze. I może nie codziennie, ale co 2 - 3 dzień uzupełniam nasz dziennik. Teraz zbieram tego plony, bo mogę sprawdzić, co rok temu umiała Rybka, a co teraz umie Mała. Fajna zabawa. I nie chodzi tu o porównywanie w sensie: "ta potrafi więcej", ale po pierwsze sprawdzenia, w których obszarach która z nich powinna się rozwijać (w czym jest dobra), a po drugie skonfrontowania naszych odczuć z tym, co naprawdę było.

  

1 komentarz:

Za każde słowo - bardzo dziękuję.