niedziela, 15 listopada 2015

Paryż

Na ostatnie tragiczne wydarzenia we Francji patrzę jako matka. Nie umiem inaczej. 
Nie znam się na polityce, z historii orłem nie jestem. Nie liczy się dla mnie to która partia jest "na górze", ale jak jej rządy przekładają się na moje małe życie. Nieważne jest dla mnie w tym momencie to, kto, co uważa, kto przewidywał, a kto jest zszokowany, kto przesłał kondolencje, a kto pomstuje na prezydenta Francji.

Ważna jest dla mnie przyszłość moich dzieci.

Od kilku miesięcy codziennie myślę o tym, w jakiej Polsce, Europie, świecie będą one żyć. Czy będzie to życie w ciągłym strachu (głównie moim) o ich bezpieczeństwo? O to, czy dotrą bezpiecznie do szkoły, czy po drodze napotkają człowieka obładowanego ładunkami wybuchowymi? 
Przesadzam? Naprawdę?

Najsmutniejsze jest to, że politycy rządzą sobie tam gdzieś wysoooko. Ale skutki ich rządów ponosimy my, prości ludzie. Zabójców też wysyła ktoś tam. Ktoś naciska guzik przed wybuchem bomby... a giną niewinni.

Na tę tragedię patrzę jako matka. Współczująca tym matkom i ojcom, którym ktoś w piątek odebrał ich skarb. Smutna z powodu kierunku, który obrał świat. Przerażona w miłości, połączonej z troską o przyszłość moich dzieci.

Co do innych komentarzy, polecam jedynie tekst o ciszy.
Módlmy się dziś (nie tylko za Paryż). 
Módlmy się za cały świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każde słowo - bardzo dziękuję.