czwartek, 5 czerwca 2014

Zabawkowy raj

... z jednej strony tak.
Kiedy pokolenie naszych dziadków obserwuje, co mają do dyspozycji dzisiejsze maluchy, łapie się za głowę. Dzieci mają WSZYSTKO! Lalki, misie, wózeczki dla lalek, łóżeczka, domki, klocki, mini(albo wcale nie mini)kuchnię, laptopa do zabawy, zdalnie sterowane samochody, mówiące pluszaki... Podczas gdy oni robili sobie zabawki z patyka, kamienia, liści. Albo strugali własne lalki. Szczęściarze może dostali od chrzestnej uszytą ręcznie laleczkę. I to był największy cud świata dla takiego dziecka. A dziś?

A dziś zabawek w bród, a dzieci wcale nie doceniają tego, co mają.
I to nasza, rodziców, wina.
Po pierwsze, chcąc naszym dzieciom dać wszystko, co potrzebne do szczęścia, dajemy im to, co owszem - daje chwilowe zadowolenie, niektóre (ulubione) zabawki może nawet niejeden uśmiech. Z tym, że dziwnym trafem większość dzieci, jakie znam, chętniej bawi się drewnianą łyżką lub foremkami do pieczenia, niż specjalnie dla nich kupionymi zabawkami. 
Wiem, że to taki etap i, że minie. Że kiedyś dziecko będzie chciało mieć zabawki i to konkretnie będzie potrafiło wskazać, które. Niestety, martwi mnie to MIEĆ. Wolałabym, żeby moje dzieci chciały bardziej BYĆ - jakieś, np. wysportowane albo mądre albo po prostu uśmiechnięte... Jak tu sprawić, żeby dziecko nie czuło się gorsze, że ma mniej zabawek, niż inni, ale z drugiej strony, żeby nie wyrosło na małego materialistę, który mierzy swoje poczucie własnej wartości tym, co posiada?
Rybka ma dopiero osiem miesięcy, ale wiem, jak szybko czas mija. Wiem, że te wszystkie dylematy wcale nie są tak odległe, jakby się mogło wydawać. Poza tym podobno najważniejsze dla kształtowania dziecka przez wpływ rodziców są pierwsze cztery lata.

Po drugie - martwi mnie to, co nam oferuje rynek. 
Wieloryb chciał ostatnio kupić Rybce jakąś ambitną, rozwijającą zabawkę (taką na dłużej). Poszedł do sklepu zabawkowego, gdzie niestety z tego rodzaju zabawek znalazł tylko takie z przyciskami (era komputera). Nie mówię, że one są złe - byle nie w nadmiarze. Bo dziecko potrzebuje rozwoju w wielu sferach - nie tylko intelektualnej - "przycisnę ten przycisk i zaraz nauczę się mówić po angielsku". Dla mnie bardzo ważne jest wspieranie rozwoju manualnego, czyli wszelkie grzechotanie, szeleszczenie, przekręcanie, wibrowanie, różne faktury materiału i inne takie - mile widziane.
Kolejna sprawa, to uczenie się następstw wydarzeń - logicznych konsekwencji działania i jego fizycznych efektów. "Jeśli przesunę to, to stanie się to i to". Tego wciskanie przycisków nie uczy.
A jeszcze inna rzecz, to jakość. Niestety, nie wszystkich stać na wypasione zabawki, z wieloma certyfikatami. No i standardowo, prawo rynku - im lepsze, tym droższe, szczególnie jeśli jakiejś poważanej firmy. Tymczasem rodzic, który na co dzień musi wydać sporo na pieluszki, ubranka, wózki, itp., stoi przed wyborem dobrych zabawek wysokiej jakości i... tych tanich. Ciekawe, co wybiera? Pewnie czasem to, a czasem to. To jednak trudne. Przynajmniej dla mnie.
Bo czyta się o tych szkodliwych substancjach chemicznych, które wykorzystuje się do produkcji tych zabawek. A także od czasu do czasu o tym, że dziecko zrobiło sobie krzywdę, bawiąc się tym lub owym. Z drugiej strony... Lepiej, żeby miało się czym bawić, czy nie?

Trzecia sprawa.
Niestety, wszystko, co przeznaczone dla dzieci, jest paradoksalnie znacznie droższe, niż mogłoby być. Powód jest prosty: rodzic nie oszczędza na dziecku. Z drugiej strony, kiedy trzeba wydać kilkadziesiąt złotych na zabawkę, której wytworzenie kosztuje pewnie kilka... no, jest to denerwujące. W dodatku część polecanych przez firmy zabawek, czy w ogóle rzeczy, przydatnych przy dziecku jest... właśnie nieprzydatna!

Jak wybrać te przedmioty dobre, potrzebne, mądre, rozwijające?
I oto jest dylemat na całe rodzicielstwo.
 

2 komentarze:

  1. My uwielbiamy drewniane zabawki, tradycyjne klocki, bawimy tez sie baczkiem itd. Z drugiej strony kiedy widze jak moj maluszek moze bawic sie grajacym fisher prisherem a ja moge spokojnie ugotowac obiad to sprawia to, ze chce mu kupic wiecej i wiecej, on naprawde ladnie sie potrafi sam nimi bawic! Ja chowam zabawki na kilka dni a kiedy wyciagam maly mysli chyba, ze sa nowe;) wymieniamy sie tez zabawkami ze znajomymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak samo - mam dwa pudła z zabawkami, które stosuję wymiennie. No i dużo zabawek mamy pożyczonych od znajomych. Pokusa jednak jest wielka. Samej mnie oczy się cieszą na widok pięknych, kolorowych zabawek... Zastanawiam się, jak nauczę dziecka tego, żeby nie kupowało bezmyślnie. ;)

      Usuń

Za każde słowo - bardzo dziękuję.