sobota, 22 lutego 2014

Miłość

Wydaje mi się, że miłość macierzyńska ewoluuje. Dojrzewa.
Przynajmniej u mnie.
Oczywiście, że kochałam Rybkę od pierwszego dnia jej istnienia we mnie. 
A właściwie kochałam ją jeszcze, zanim w ogóle była. To była taka miłość przewidująca - że jeśli kiedyś zajdę w ciążę, to będę bardzo kochać to maleństwo, które będzie we mnie kiełkować, jak piękna roślina z drobnego ziarenka. Inna to jednak była miłość.

Na początku taka hipotetyczna:  "będę kochać Cię* kimkolwiek będziesz".
Potem, pełna niedowierzania ("jestem mamą?!"), obaw ("jak sobie poradzę?", "czy dziecko jest zdrowe?", "jak przetrwamy poród?"), ciekawości ("jak będziesz wyglądała?", "czy będziesz do nas podobna?", "co będziesz lubić, a czego nie?").

Dalej był poród i kolejna zmiana. Miłość, pomimo bezsennych nocy i głośnego płaczu dziecka (a czasem i matki). Miłość wyrozumiała -  "kocham Cię, chociaż Cię nie rozumiem." Nie rozumiem, dlaczego krzyczysz, mimo suchej pieluszki, pełnego brzuszka i późnej godziny nocnej. Ale kocham Cię taką, jaka jesteś. I chcę Cię poznawać. I mam nadzieję, że Ty też mnie trochę lubisz.

Następnie miłość zachwytu: "masz takie długie rzęsy/piękny bezzębny uśmiech/grubiutkie nóżki/małe paluszki!", "jesteś taka duża, tak szybko rośniesz!", "dziś znów czegoś się nauczyłaś!", "potrafisz tak wspaniale rozmawiać po swojemu, tak cudnie mówisz!"... 
Tych zachwytów jest wiele i nie sposób je wszystkie wymienić.

Myślę, że ta moja miłość będzie się jeszcze zmieniać. Inna będzie, kiedy Rybka zacznie mówić. Inna, kiedy pójdzie po raz pierwszy do szkoły. Inna, kiedy będzie miała rodzeństwo. Inna, kiedy zdobędzie pracę. Inna, kiedy wyjdzie za mąż i się wyprowadzi... Jedno jest pewne - ta miłość będzie zawsze, choć pewnie niedoskonała, czasem zaborcza, czasem leniwa lub przytłumiona lękiem.

Miłość macierzyńska, to miłość dojrzewająca.
Inna na każdym etapie bycia rodzicem, bo też inna jest w różnych momentach potrzebna. 
Mam nadzieję, że zdam ten egzamin z miłości.


*"Cię" zaczynam dużą literą nie z przyzwyczajenia, ale świadomie - może to kiedyś Rybka przeczyta? Świadomie więc te słowa adresuję do niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każde słowo - bardzo dziękuję.