poniedziałek, 3 lutego 2014

Kronika naszego dziecka

Uzupełniam toto i co kilka stron wybałuszam oczy. 
Kto to projektuje?!
Wszystko rozumiem: szczegółowe informacje - co, kiedy, o której godzinie, milion fotek (na które są specjalnie przeznaczone miejsca, a które zawsze u nas muszą odczekać swoje - parę lat - na wywołanie), data urodzenia i zawód rodziców, jak się poznali, data odpadnięcia kikuta pępowinowego, ulubiona trasa spacerów, rysunki ulubionych zabawek, dzień tygodnia, w którym odbywała się impreza urodzinowa, pierwsze postrzyżyny (i nazwisko tego, kto strzygł!), data pierwszego samodzielnego trzymania łyżki i kubeczka, kalendarz szczepień i lista przebytych chorób*... I zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia. Jak dla mnie zbyt szczegółowe to wszystko, ale, ale...
Fajnie, że jest to zebrane w jednym miejscu i motywuje rodzica do zapisywania każdego drobnego skoku w rozwoju. 

Jednego jednak nie rozumiem. 
Powtarzającej się co roku (a mam tę kronikę na trzy lata dziecka) kartki "Moja pierwsza (druga, trzecia) gwiazdka" i zaraz poniżej "Moje prezenty lub upominki gwiazdkowe". Nie: z kim dziecko obchodziło święta, gdzie spędzało Wigilię, ale właśnie - co dostało!!! Brakuje jeszcze zapisków o cenach... 

Jeśli to nie jest uczenie dziecka konsumpcyjnego stylu życia, to ja nie wiem, co to jest. Bo tę kronikę piszę nie dla siebie, ale dla Rybki. Żeby kiedyś mogła sobie otworzyć to i się uśmiechnąć, zobaczyć, kiedy i co jej się udało. Żeby wiedziała, że to wszystko było dla nas ważne. Żeby w końcu, mając swoje dzieci mogła porównać i spodziewać się, kiedy dziecko osiąga określone umiejętności. 
Dla siebie piszę blog. Robię także prywatne notatki w kalendarzu (codzienne! I jestem z siebie dumna, że udaje się to robić regularnie).

O ile te wszystkie informacje, które wypisałam w pierwszym akapicie (nawet o najbardziej błahych sprawach) mogą być istotne lub jakoś się dziecku przydać... o tyle nie rozumiem listy otrzymanych prezentów (i to nie z okazji Bożego Narodzenia, ale na "gwiazdkę"). I to co roku! Jest to jedyna taka okazja poza urodzinami, która powtarza się w tej kronice co kilka stron! 
Może przesadnie się pluję, ale naprawdę mnie to zdziwiło.

Jeszcze rozumiem określenie z "gwiazdką" jako potoczne i że bez konotacji religijnych (pozornie), to kompletnie nie rozumiem tej listy prezentów. Bo jakoś wolę, żeby moje dziecko doceniało obecność ludzi, którzy je kochają, a nie zasobność ich portfeli. Bo wolę, żeby lubiło przytulić raczej babcię, czy dziadka, niż najnowszy model hiper wypasionej zabawki interaktywnej.

I co?
I w tytule "Moja pierwsza gwiazdka" skreśliłam "gwiazdkę", a dodałam "Boże Narodzenie" z wykrzyknikiem. A w punkcie o prezentach, również z wykrzyknikiem umieściłam: "Nie to jest najważniejsze!". 
A co, wychowujemy od urodzenia!

* Moje gratulacje dla cierpliwych, którzy to wypełniają co do joty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każde słowo - bardzo dziękuję.