Dziewczynki rosną. Zmieniają się. A ja łapię te chwile, żeby niczego nie pogubić. Wiem, jak ulotna jest pamięć ludzka, a czas nieubłagany.
Rybka wydaje mi się już taka duża (i malutka zarazem). Niesamowite są dla mnie momenty takie, jak ten wczorajszy, kiedy zbierała kwiatki, krzycząc "mama" (że one dla mnie właśnie) i mi je przynosiła.
Ze strony Małej czuję za to przywiązanie. Wiem, że jestem jej potrzebna. Ale jaka to cudowna pewność! Choć ogranicza to znacznie moje wyjścia, czuję, że jestem niezbędna. To fantastyczne! Na razie karmimy się tylko naturalnie, od jutra zaczniemy rozszerzanie diety. Ale dopóki pierś górą, dopóty mama jest najważniejsza i przyznaję się bez bicia, że bezczelnie korzystam z tego faktu.
Spędziłyśmy kilka dni na wsi. Jakie to były wspaniałe dni! Dziewczynki od rana do wieczora na polu. Sporo rodziny. Rybka w swoim żywiole, bo wśród ludzi. Mała - obserwująca i na razie zamknięta w kokonie moich ramion, ale już zainteresowana innymi osobami. Dużo uśmiechów, trudów (to usypianie), jednocześnie jakiś taki luz i spokój.
Po kilku takich dniach czuję się z moimi córeczkami jeszcze bardziej zżyta. Dlaczego wyjazd tak na nas działa? Widzę, jak Rybka się tuli, jak chce mojej uwagi. Wieloryb, który nie był z nami, też mówi, że Rybka więcej się przytula i jest jeszcze bardziej komunikatywna, niż przed wyjazdem.
Cóż.
Wsi spokojna, wsi wesoła, trzeba Cię odwiedzać częściej. I oby pogoda temu sprzyjała!
Wspaniałe są takie cieplejsze dni razem :)
OdpowiedzUsuńO, tak. :)
Usuń