środa, 15 października 2014

Czas na pół

Przedporodowo jest.
To znaczy zastanawiam się, jak poród wpłynie na moją Rybkę.
Teraz jest super. Rybka rozwija się błyskawicznie, uczy wielu rzeczy. Bardzo często mnie woła: "mama" i to jedno z moich piękniejszych doświadczeń, naprawdę. Nasza więź przez te ostatnie miesiące zmieniła się bardzo, jesteśmy dużo bliżej siebie, mam wrażenie, że lepiej się rozumiemy. Jednocześnie nie jestem już tak bardzo zestresowaną mamą, często znam powody jej płaczu, a nawet jeśli nie znam, to już wiem mniej więcej, jak mu zaradzić lub go "przetrwać". Dużo się przytulamy, bawimy, rozmawiamy. Nie spodziewałam się tego po sobie, ale nawet w chwilach, kiedy się przewraca lub uderza (co przy nauce chodzenia zdarza się notorycznie) nie tracę głowy. Najczęściej ją wtedy przytulam, nawet jeśli zdaniem obserwatorów "nic się nie stało", jeśli Rybka uważa, że się stało i głośno to komunikuje, staram się dać jej odczuć, że jestem przy niej.
Może to źle, może to rozpieszczanie, może powinnam w ogóle nie zwracać uwagi i poczekać, aż przestanie płakać... ale czuję, że jeśli mnie byłoby smutno (nawet tylko trochę smutno), to byłoby mi lepiej, gdyby ktoś mnie przytulił, więc przytulam ją w takich chwilach. 

Zastanawiam się, jak na nasze życie i więź wpłynie, że pojawi się Mała. Cieszę się z tego i nie mogę się doczekać (mam wrażenie, że lada dzień mój brzuch eksploduje z wielkim hukiem), a jednocześnie martwię się, czy uda mi się sprawiedliwie dzielić z dziewczynkami swoim czasem.

Wiem, że Rybka potrzebuje go teraz bardzo dużo. Na wiele rzeczy. 
Na spacery i trzymanie się mamy za rękę, bo sama jeszcze boi się chodzić. Na wspólną zabawę. Na czytanie książeczek. Na tańce i śpiewy. Na prozę życia: przewijanie, karmienie, usypianie. Na przytulanie i łagodzenie bólu. Na tłumaczenie, dlaczego to lub tamto jest niebezpieczne.
Dzięki Bogu, nie jestem w wypełnianiu tych obowiązków sama.
Wiem jednak, że pewnych spraw nie może załatwić nikt inny, tylko mama. Do niedawna wydawało mi się, że Rybka właściwie nie potrzebuje mnie - właśnie mnie. Dużo więcej uczuć okazywała wszystkim innym, z Tatusiem na czele. Od niedawna jednak mnie również okazuje przywiązanie, na przykład woła "mama"", kiedy nie ma mnie w domu. Chodzi po mieszkaniu i szuka. Cieszy się (lub obraża), kiedy wracam. Przytula się. Śmieje. Wyciąga rączki w moją stronę. 
Boję się, czy będę w stanie zaspokoić te wszystkie jej potrzeby w całości, tak, jak powinnam, tak, jak ona oczekuje od mamy?

A z drugiej strony Mała.
Będzie potrzebowała mnie jeszcze bardziej. Nikt inny nie nakarmi jej piersią. Nikt inny nie będzie mógł wstawać na nocne karmienia. Nikt nie zapewni jej poczucia bezpieczeństwa - to bicie mojego serca, dźwięk mojego głosu, mój zapach będzie pamiętała po przyjściu na świat.
Z kolei ona może nie będzie potrafiła tak głośno zwrócić naszej uwagi na to, że coś jej nie pasuje, coś ją boli lub jest jej smutno (Rybka tę sztukę opanowała doskonale, wiemy, że coś nie gra, nawet jeśli jest to maleńki drobiazg - Rybka głośno o tym daje znać, aż większość ludzi się dziwi).
Czy będę potrafiła dostrzec wszystkie jej potrzeby, skoro ona jeszcze nie będzie umiała się tak dobrze komunikować, skoro będę miała obok drugie dziecko, które również będzie starało się zdobyć moją uwagę?

Chcę, żeby obie moje córeczki czuły się kochane. Chcę dać im jak najwięcej mojego czasu. Chcę jednocześnie umieć po porodzie odpoczywać i nie dać się zwariować. A potem, kiedy będę chciała wrócić do pracy, ten czas również się skurczy i tym bardziej chcę umieć dzielić go między moje dzieci tak, aby nie czuły się tym podziałem pokrzywdzone.

Mam ogromną nadzieję, że obie dogadają się szybko i będą bawić razem, że polubią się i dzięki wspólnym zabawom mniej będą odczuwać brak mamy (nawet tylko taki, kiedy mama będzie obok, ale będzie wykonywała inne obowiązki, w związku z czym nie będzie mogła poświęcić tego czasu maluchom). Mam nadzieję, że ominie nas zazdrość o mamę lub tatę. To wszystko opatruję stwierdzeniem "mam nadzieję". Nie wiem, jak będzie. Wiem, że będziemy się starać ze wszystkich sił, żeby dziewczynki były szczęśliwe.     

P.S. Piszę rzadko, bo każdą wolną chwilę staram się teraz poświęcać Rybce. Szczególnie, że ostatni czas mamy wyjątkowo trudny (ząbkowanie) a zarazem wyjątkowo piękny (rozwój na wszystkich poziomach i więź). 

8 komentarzy:

  1. Będzie bardzo bardzo trudno. I bardzo bardzo pięknie. A z czasem coraz mniej trudno i coraz bardziej pięknie. Jesteś mądrą kochającą mamą więc dziewczynki będą wspaniałymi kochającymi się siostrami :).

    OdpowiedzUsuń
  2. O pierwszych sześciu miesiącach hardkoru zapomnisz bardzo szybko, jak tylko miną :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, przed Rybką wszyscy mówili o trzech miesiącach, a było sześć... Teraz też mam mnożyć razy dwa? :D

      Usuń
    2. Dla bezpieczeństwa możesz:)

      Usuń

Za każde słowo - bardzo dziękuję.