poniedziałek, 22 września 2014

Wielkie odkrycia Małego Człowieka: na roczek

Tak jest! Ni mniej, ni więcej - Rybka ma już roczek.
Może mało, może dużo. W każdym razie pięknie.
Z tej okazji przytaczam jej osiągnięcia (pewnie, że dla dorosłych to drobiazgi, ale też kiedyś zmagaliśmy się z nimi miesiącami!).
Zdjęcia będą, jak się (z)rzucą na komputer, przydadzą się chyba, bo tak tu literkowo się zrobiło. 


Rybka chodzi sobie z pomocą. Sama na razie tylko trzymając się czegoś. Raczkuje elegancko po całym domu i sięga po wszystko (gdzie wzrok rodzica nawet nie sięga, oj tak, poetycko).

Mówi (a przynajmniej ja tak to rozumiem): "tata" (z największą ochotą i częstotliwością), "mama" (najrzadziej, eh), "dziadzia" (z uwielbieniem), "baba" (na razie z pełną świadomością tylko raz), "to to" (rozumiane jako "co to"/"kto to").

Ma jednego zęba! A, tak. Inne w drodze, ewidentnie. Obstawiam, że będą jej wychodzić na raz. Bidula. 

Rozbraja mnie to, jak szybko robi postępy w pewnych sprawach. Jeśli chodzi o nocnik, to dziś w ogóle pobiła wszelkie rekordy (własne). Rano trwało przewijanie kupy, więc Wielorybka zapomniała podstawić nocnik pod ewentualne inne potrzeby. Dziecko, jako, że się nie doczekało, pokazało niedomyślnej matce ręką w kierunku nocnika, na podstawiony po tym oczywistym geście usiadło i wysikało się od razu. O! To Wielorybka się zdziwiła. 
Jeszcze lepiej było wieczorem. Przygotowania do kąpieli, tymczasem Rybka podchodzi do nocnika i go podnosi. 
Pytam: "Chcesz usiąść na nocniku?" Sadzam ją. Po chwili sprawdzam - tak, poszło. 
Normalnie jeszcze teraz zbieram szczękę z podłogi. 

Wyszło na to, że Rybce nie tylko zdarza się - przypadkiem - załatwić się do nocnika. Ona doskonale wie, do czego on służy i - prawdopodobnie - czeka w pewnych momentach, aż będzie mogła na nim usiąść. Dziś kilka pieluszek było po prostu całkiem suchych!
Wiem, wiem, rozwodzę się na temat sikania, ale jestem z Rybki naprawdę dumna i nie spodziewałam się tak szybkich i spektakularnych (niedzieciaci, możecie wykreślić ten przymiotnik) efektów!*

Rybka ma ogromną potrzebę i sympatię do muzyki. Kiedy rano wchodzimy razem do pokoju, pokazuje rączką na radio - ma grać. Kiedy tylko słyszy pierwsze dźwięki, zaczyna się ruszać i pewnie myli mnie zbyt dumne rodzicielskie oko, ale mam wrażenie, że porusza się mniej więcej rytmicznie. Choć jest to bardzo dziwne na tak wczesnym etapie.
Wszelkie muzyczne zabawki cieszą się jej uznaniem i szybko orientuje się np. że są różne melodyjki, a ona niektóre lubi bardziej, inne mniej i z pełną świadomością je przełącza, obserwując przy okazji reakcje otoczenia i to, czy inni też tańczą.

Jest nadal niezwykle towarzyska!
Kiedy ma zły humor, kiedy już nie mamy pomysłu, co zrobić, zastanawiamy się, do których znajomych by tu pójść, bo wiemy, że wśród ludzi ona czuje się lepiej. Autentycznie, już zdarzało się, że w domu marudziła, była znudzona wszystkim wokół, a kiedy poszliśmy do kogoś lub ktoś przyszedł do nas, zmieniała się nie do poznania i uśmiechała na całego. 
Cieszymy się, że lubi ludzi.

Rozczula mnie, kiedy "czyta" po swojemu książeczki. Czyta sobie, cudownie modelując głosik i wydając z siebie przeróżne dźwięki. Potrafi się nad czymś skupić na dłużej, ale to musi być naprawdę "dobra" zabawka. Ostatnio króluje sorter na klocki, zabawkowy telefon i grająca dźdżownica oraz pies - bujak i ciężarówka ze zwierzątkami. Wszystko (poza bujakiem) wydaje dźwięki i czasami świeci. Dźwięki jednak teraz, to podstawa.

Rybka jeszcze bardziej eksponuje teraz swoje emocje. Wiem, że o tych negatywnych wielokrotnie pisałam, więc ci, którzy czasem tu zaglądają wiedzą, że nie miała problemów z wyraźnym ich okazywaniem. Zmieniło się jednak to, że uczucia pozytywne również przekazuje i to tak uroczo. Uśmiecha się bardzo dużo. Przytula (!!!). Całuje. Tańczy i macha rączkami z radości (np. kiedy tatuś wraca do domu). Śmieje się na głos, co bardzo często kończy się czkawką.

Jest jeszcze pewnie wiele rzeczy, długo by pisać.
Te jednak jakoś wysuwają się na pierwszy plan.

100 lat, Kochana Rybko!



* Wiem, że potknięcia jeszcze przed nami, nie napalam się, że już możemy "olać" (hm, dokładnie) pieluchy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każde słowo - bardzo dziękuję.