czwartek, 19 lutego 2015

"Ruchome oczka. Na wsi. Zwierzaki"

Pewne cechy, hm, zamiłowania, jednak chyba przechodzą z pokolenia na pokolenie. Rybka uwielbia książeczki. Nie można na razie mówić o czytaniu jej, bo zdążę może przeczytać zdanie lub dwa, zanim przewróci stronę, ale oglądanie obrazków, to jedno z jej najczęstszych zajęć w ciągu dnia.
Jest to też najlepsza metoda na usadzenie Córuni w jednym miejscu na chwilę.

Od kilku tygodni na tapecie stale zwierzątka, a poniżej propozycja, która Rybce bardzo przypadła do gustu w tym kontekście.


"Zwierzaki" nabyliśmy na krakowskich Targach Książki w listopadzie. Od tamtej pory, a więc już kilka miesięcy (!), zdecydowanie królują w naszej dziecięcej biblioteczce. Zaraz o zaletach, bo wad tej książeczki nijak się nie mogę dopatrzeć, a próbowałam! Tymczasem kilka informacji ogólnych.

Książeczkę znów wydała Grupa Wydawnicza Foksal, Wydawnictwo Wilga. Mówię "znów", bo już Wam kilkakrotnie opisywałam niektóre książeczki Wilgi, które mamy. Wiem, że z tej serii dostępna jest jeszcze druga książka - "Ruchome oczka. Dzikie zwierzaki".

Teraz tak: książka ma twardą okładkę i twarde strony, co jest szalenie ważne przy niespełna 1,5 - rocznym czytelniku. Każda ze stron (poza ostatnią) zawiera dziury na "oczy", dzięki czemu wszystkie oglądane zwierzątka łypią na nas zachęcająco, a kiedy potrząśnie się książeczką, przewracają oczyma. Tak, tak, to przy okazji grzechocze, więc i to liczymy na plus. Oprócz tego z boku (po prawej stronie) jest kółko, które można przekręcić i w dziurce zobaczyć postać (kilka po kolei) i sprawdzić, czy taka znajduje się na danym obrazku (potrzebna spostrzegawczość, bo niektórzy bohaterowie chowają się, np. za kamieniami). Rybka na początku się wkurzała, że nie umie go przekręcić, ale po pewnym czasie i tę umiejętność nabyła, a więc jej paluszki stały się sprawniejsze, bardziej precyzyjne.

A teraz o tym, co wewnątrz książki. Po pierwsze jest kolorowo - bardzo. Po drugie na pierwszym planie są zwierzęta (co nie dziwi), które mają  rysunkowy - bajkowy wygląd, ale tutaj mi to właściwie nie przeszkadza. Po trzecie - i dla mnie zaskakujące - wielość rzeczy na obrazku nie przeszkadza, ale... jest zbawienna. Myślałam, że będzie wręcz przeciwnie, że dla takiego malucha, to tylko jeden obrazek na stronie, żeby się dziecko mogło na tym skoncentrować... tymczasem te liczne postaci na pierwszym i kolejnych planach sprawiają, że Rybka ogląda tę książeczkę w nieskończoność, co chwilę wypatrując coś nowego. No bo tak: jest byczek, obok niego konik, obok - drzewo, na nim gniazdo, a w gnieździe jaja...



Co do treści, to niewiele mam o niej do powiedzenia, bo z Rybką nie nadążamy z czytaniem, jest znacznie bardziej zainteresowana pokazywaniem i pytaniem o poszczególne obrazki, znajdujące się na danej stronie.

Muszę przyznać, że lubimy tę pozycję i cenimy za pozytywne, barwne i zapełnione obrazki.

2 komentarze:

  1. Jaka fajna!
    Tak, czytanie jest dziedziczne. A może zaraźliwe? :D
    No to już wiem, co będzie u nas robić Rybka w przyszłym tygodniu:)

    OdpowiedzUsuń

Za każde słowo - bardzo dziękuję.