Mój Mały Człowiek jest coraz większy.
A że od początku raczej nie była kruszynką, to "coraz większy" oznacza naprawdę sporo, co przyznają wszyscy, którzy z Rybką mają do czynienia. Swoje już waży, co odczuwamy na co dzień po kilku chwilach noszenia jej na rękach.
I coraz więcej już umie.
Przedtem był uśmiech z "noskiem", teraz jest sam "nosek" i to już z takim natężeniem, że nie powinno być problemu z wydmuchiwaniem kataru na przyszłość...
Jest prawdziwą dziewczynką, co chwilę zmienia wyraz twarzy tak, że trzeba by było mieć włączoną karmerę 24/24 godziny, żeby zarejestrować wszystkie grymasy. Do tego dochodzi gestykulacja i dźwięki.
Co do tych ostatnich, to gaworzy jak nakręcona. Jeśli ma dobry humor, mówi bez przerwy: do mnie, do siebie, do zabawki. Uwielbiam to!
W dodatku kiedy słyszy, że my śpiewamy, dostraja się i śpiewa razem z nami. Taki chórek rodzinny.
Co do ruchów ciała, niezwykle reaguje na muzykę, czego doświadczyliśmy nawet wczoraj: kiedy zmieniła się piosenka z wolnej na szybką, Rybka zaczęła w powietrzu szybciutko przebierać nóżkami. Wydawało się nawet, że do rytmu, o co jej jeszcze na tym etapie wcale nie posądzam.
Oprócz tego bawi tłumy swoim nowym gestem - wzruszaniem ramion. Robi to w tak komiczny sposób, że rodzice skręcają się ze śmiechu. Nie potrafię tego opisać, niestety.
BLW - zaczęła jeść rączkami. Na razie działa to tak, że ona dostaje swoją porcję (niewielką), a ja karmię ją z boku, więc nie jest to jeszcze całkiem tak, jak powinno być. Muszę jeszcze dokupić kilka odpowiednich śliniaków, bo na razie wymogi w tej kwestii spełnia tylko jeden, a to zdecydowanie za mało jak na kilka posiłków dziennie. Trzeba jednak zauważyć, że zmieniliśmy jej dość konkretnie dietę. Mleko właściwie je tylko w nocy, ewentualnie rano. W ciągu dnia lecą: kaszki, zupki, ryż, owoce, warzywa, desery. Także jest coraz weselej, a Wielorybka za to ma coraz więcej do wymyślania.
Lustro swego czasu już opisywałam, ale były to na razie początki jej fascynacji tym przedmiotem. Teraz, mam wrażenie, że fascynacja ta osiągnęła swoje apogeum. A wygląda to tak: Rybka ustawiona naprzeciw lustra (w wózku lub na rękach) zaczyna śmiać się na głos, próbuje dotknąć dzidziusia "w środku", radośnie wymachuje nogami i gada, gada, gada.
Pełzanie się zaczyna. Tzn. Rybka już od dawna wesoło bawi się na ziemi, przewracając z brzucha na plecy i na odwrót oraz sięgając po co ciekawsze rzeczy w zasięgu wzroku. Jeśli chodzi jednak o przemieszczanie jako takie, to na razie widać pewne postępy, ale jest to początek. Nieśmiało próbuje zginać nóżki i przesuwać nimi (raczkowanie) ciężar ciała w interesującym kierunku... ale ciężar ten mały nie jest, jak już wspominałam, więc musi nad tym jeszcze sporo popracować.
Rybka otworzyła się na ludzi. Szczególnie interesują ją dzieci. Kiedy widzi maluszka, od razu śmieje się pełną gębą. Dorośli też najczęściej ją interesują i na co dzień nie ma problemu z pójściem na ręce do kogoś, kto będzie do niej coś mówił. Wyjątkiem są sytuacje gorszego humoru lub większej liczby osób, kiedy się stresuje i wtedy znosi jedynie pobyt na rękach rodziców (z preferowanymi rękami Tatusia).
A na koniec smaczek.
Pojawił się i taki, który skradł naszej Rybce całusa!!! Wiedzieliśmy, że to kiedyś nastąpi, ale nie przypuszczaliśmy, że tak szybko.
Wieloryb patrzył na wszystko groźnym okiem, jednak odetchnął chyba z ulgą, że nie musi obawiać się o szybkie zamążpójście córki, bo po tym całusie, skradzionym przez 20 - miesięcznego kandydata na zięcia, Rybka zaczęła głośno płakać. Cóż, najtrudniejszy podobno pierwszy krok.
Ten miesiąc jest pełen odkryć Rybki i naszego odkrywania jej.
Jest bardzo radośnie!
Wielorybko, podpowiedz proszę coś więcej nt.rozszerzania diety - rozumiem, że zmiksowałaś podawanie łyżeczką z BLW. Po czym poznałaś, że Rybka jest gotowa do poznawania nowych smaków? Moja 6,5 mczna Lenka protestuje zajadle przecikow każdej próbie wsadzenia czegokolwiek do dzioba (innego niż cyc), próbowałam marchewki, ziemniaka, jabłka tartego samodzielnie, jabłka ze słoika, skórki od chleba...nie wiem, chyba jest niegotowa, za to rodzina jest absolutnie gotowa do wywierańia na mnie presji, żeby ćwiczyć i podawać, podawać i jeszcze raz podawać, w końcu mała powinna już zaskoczyć. No przecież 25-30 lat temu to my z mężem normalnie wcinaliśmy zupy etc...mąż nie wspiera mnie, stwierdził tylko, ze jak mała bedzie miała ochotę zjeść, to zje i nie mam na to wpływu...:(
OdpowiedzUsuńNajpierw zrobiłam jej (nieco wodnistą, możliwą do picia z butelki) zupkę, którą w miarę chętnie piła (tylko z marchewki). Potem ugotowałam (na bardzo miękko) kilka warzyw - żeby miała wybór - marchewkę, ziemniaka, chyba brokuła jeszcze, i podałam jej w kawałkach. A ona po prostu zainteresowała się tym, co zobaczyła przed sobą. A że był to etap, że wszystko, co spotkała na swojej drodze, wsadzała do buzi, to i warzywa się tam dostały. ;) Oczywiście nie zjadła tego tak super, większość wylądowała na podłodze, ale coś tam na pewno do brzuszka trafiło.
UsuńMyślę, że nie można na Lenkę wywierać presji, ale warto podsuwać jej różne opcje - nawet w formie zabawy, może w pewnym momencie ją to zainteresuje? Ale nic na siłę, ani wobec Ciebie, ani wobec niej.
Poza tym wiele osób poleca książkę http://www.mamania.pl/ksiazki/bobas-lubi-wybor,15 i myślę, że tu znajdziesz większość odpowiedzi na swoje pytania. I jeszcze - jeśli masz konto na FB - to jest tam grupa BLW.
Ja nie jestem specjalistką, bo łyżeczką Rybka też jest w znacznej mierze karmiona. Oczywiście staram się, co tylko mogę, podać jej na sposób BLW, ale teraz (w drugiej ciąży) niestety wychodzi to rzadziej, niż bym chciała... Także odsyłam do źródeł wyżej.
Poza tym możesz jeszcze skontaktować się z Autorkami bloga: http://alaantkoweblw.blogspot.com/ Wiem, że prowadzą szkolenia na temat BLW. Na pewno chętnie Ci pomogą.
Aha, no i jeszcze jedno. Lenka może nie być gotowa na nowe smaki, rzeczywiście. Nowe źródła mówią o tym, że (mimo, iż zaleca się wprowadzanie nowych pokarmów od 6 miesiąca) dziecko spokojnie może być na samym mleku chyba nawet do roku i nic mu się nie stanie złego. Wiadomo, że łatwiej będzie wprowadzać kolejne pokarmy, jeśli wcześniej się za nie "złapie", ale jak widać, to wcale nie jest taka konieczność!
Powodzenia!
P.S. Podziel się, jak Wam poszło. :)
P.S. 2. Smutne, że nie masz oparcia w rodzinie... W razie czego pisz, młode matki muszą się wspierać!!! :)