wtorek, 16 grudnia 2014

Różowy chłopczyk

Pewnego dnia Wieloryb mówi do mnie tak:
- Mam do Ciebie wielką prośbę... - oho, poważnie się zaczyna, myślę sobie - Czy moglibyśmy ubierać Rybkę w sukienki? Bo już trzy spotkane dziś osoby powiedziały coś na temat mojego... synka.

Byliśmy też na targach. Takich dla rodziny, z gadżetami, zabawkami, wykładami oraz - naszym celem - konsultacjami specjalistów. Ja czekałam sobie w kolejce z Małą, a Wieloryb z Rybką krążył po innych stoiskach (dziwnym trafem stali przede wszystkim przy stoisku ze zdalnie sterowanymi modelami...). Po jakimś czasie wrócił z marsową miną. 
- Pani z jednego stoiska zapytała mnie, czy chcę fotograficzną sesję świąteczną z synkiem! - opowiedział potem.

Ostatnia wizyta w szpitalu u okulisty. Rybka była w bardzo dobrym nastroju (zanim znalazła się w gabinecie, oczywiście) tak, że zabawiała całą dorosłą kolejkę. Jednemu z czekających, sympatycznemu staruszkowi, zaczęła wyrywać laskę:
- Oj, nie dam mu laski, potrzebna mi. - powiedział.
A Wieloryb do mnie - Musimy JEJ zakładać sukienki!

I tak sobie myślę. 
Lubię ubierać Rybkę w sukienki, ale zimą to niespecjalnie praktyczny strój, nie zawsze się da, a załadowana torba z ubrankami na zmianę, zabawkami, piciem i pieluchami nie bardzo już pomieści kolejny dodatek. 
Z drugiej strony fakt, że nie mam w zwyczaju ubierać jej całkiem na różowo, ale nawet gdyby cały czas nosiła falbanki i koronki, to - mogę się założyć - i tak znajdzie się jakiś starszy pan, który weźmie ją za chłopca. 
I mnie to nawet niespecjalnie przeszkadza. Bo wiem, że jest stuprocentową dziewczynką i że kiedy trochę urosną jej włoski, to zacznie się zabawa z kucykami, warkoczykami i tym wszystkim, co sprawia, że bobas zamienia się w dziewczynkę (dla otoczenia, bo dla mnie fakt, że płeć mamy określoną od początku, jest bezdyskusyjny).  

A na co dzień staram się, żeby Rybka nie chodziła cała na różowo. Żeby nie wyglądała jak różowa landrynka, Barbie, czy coś równie mdłego. Nie mam nic do różu, sama uwielbiam różowe drobiazgi, najchętniej jako dodatek. Np. różowe sandały. 
No, lubię, nic nie zrobię.

Myślę, że dla spokoju Wieloryba, kiedy się będzie tylko dało, będziemy ją pakować w kiecki. Niestety kiecki średnio pasują do spodni dresowych, które aktualnie zakładamy na spacery... Cóż, tatuś będzie się tym martwił.
Ale córeczka musi być!


6 komentarzy:

  1. Moja córka to zawsze była chłopczyca - spodnie, piłka i samochody. Dopóki nie poszła do przedszkola. teraz sama prosi bym jej uszykowała sukienkę, bawi się częściej dziewczęcymi zabawkami i lubi mieć fajnie włosy upięte. Na wszystko przychodzi pora ale nic na siłe ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam różową czapkę. Zwykle całkowicie wystarcza, nawet jak reszta ciuchów po starszym bracie :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry pomysł. :) Trzeba jeszcze coś wykombinować do pomieszczeń. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W domu "palma" z wloskow albo spinka z kwiatuszkiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie ma za bardzo do czego spinki przypiąć. Ale będę pamiętać na przyszłość. :)

      Usuń

Za każde słowo - bardzo dziękuję.