trwa...
To znaczy na szczęście nie w tym momencie, aktualnie mamy chwilowe zawieszenie broni na czas snu - oł jee. W ciągu dnia jest jednak wyścig do zabawek - która którą złapie pierwsza i która silniej będzie ją trzymać.
Eh.
Matki wielo - krotne, jak Wy sobie z tym radzicie?
Ja już prawie wykończyłam mój zapasowy arsenał zabawek (mam taki schowek na wszelki wypadek) i zaczyna mi brakować pomysłów.
Odwracanie uwagi jest raczej słabe. Kończy się albo fiaskiem całkowitym (i brakiem zainteresowania czynnością lub rzeczą, którą im pokazujemy jako alternatywę dla upragnionej zabawki) lub bitwa przerzuca się z jednej zabawki na drugą, tę właśnie, którą nieświadomi swego błędu, przynieśliśmy jako antidotum na wcześniejsze nerwy.
Czy to taki etap, który przechodzi?
Dodam, że w towarzystwie innych zabawa idzie im całkiem, całkiem i nawet chętnie się dzielą (szczególnie Rybka). Byłam bardzo mile zaskoczona, kiedy nie tak dawno gościliśmy 3 - miesięczną Zu, Rybka usiadła obok niej i podała jej swoją ulubioną lalkę. Taką, z którą śpi codziennie, którą wozi w wózeczku. Nikt jej tego nie uczył, nie proponował, nie wymagał. Miała potrzebę podzielenia się i byłam z niej bardzo dumna.
Natomiast między siostrami... rządzi prawo dżungli.
Może to taki etap i szybko minie? Ktoś wie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każde słowo - bardzo dziękuję.