piątek, 2 stycznia 2015

Świątecznie

Wspominam zeszłoroczne święta. Szczególnie Wigilia utkwiła mi w pamięci. W tym roku było zupełnie inaczej. Zupełnie!


Mamy to szczęście, że nasi jedni i drudzy Rodzice mieszkają bardzo blisko siebie. Dzięki temu co roku jesteśmy na dwóch Wigiliach. W zeszłym roku było podobnie. Z tym, że mieliśmy ze sobą 3 - miesięczną Rybkę.

Pamiętam, że Rybka przechodziła właśnie wtedy etap, że wszędzie źle, ale w domu da się wytrzymać... W związku z tym raczej nie wychodziliśmy, a jeśli już, to na baaardzo krótko. Pamiętam, że raz udało się, że poszliśmy do znajomych z Rybką w foteliku samochodowym i obudziła się tam dopiero po kilku godzinach. To był jedyny taki nasz wypad.

A Wigilia? Wyglądała tak, że najpierw jedno z nas migiem jadło posiłek - drugie w tym czasie huśtało Rybkę i nosiło po mieszkaniu z rykiem w tle, a potem była zmiana. Po zjedzeniu (czyli może pół godzinie) wybiegaliśmy z Rybką czym prędzej na zewnątrz, gdzie ona nagle się wyciszała. Potem u drugich rodziców powtórka i znów powrót we względnym spokoju. 

Pamiętam, że wtedy ratunkiem dla nas był spacer - żeby pobyć gdziekolwiek poza domem. Inne mieszkania po prostu nie wchodziły w grę. Na szczęście ten etap po kilku tygodniach się skończył. Uf.

A tegoroczna Wigilia?
Rybka i Mała, hm. Byliśmy ciekawi, co się stanie, ale nastawieni, że może być konieczna szybka ewakuacja. A było wręcz przeciwnie - mogliśmy siedzieć "w gościach" godzinami. 
Aktualnie Rybka bardzo chętnie odwiedza innych, czy też przyjmuje gości. Uwielbia być wśród ludzi, szczególnie takich, którzy zwracają na nią uwagę i chcą się z nią bawić. A wiadomo, jak to wśród Dziadków - w centrum uwagi. Była radosna, uśmiechnięta, zaczepiała wszystkich zebranych. Przymilała się do babć i dziadków. Ciągnęła po mieszkaniu za rękę to ciocię, to wujka, to kuzynki. Próbowała dorwać kota. Układała klocki. Tańczyła. Jadła wszystko, co wpadło jej w ręce. Była cudowna.

Mała za to dała się poznać jako aniołek. Nic jej nie przeszkadzało. Mógł sobie być hałas. Ona leżała sobie spokojnie tam, gdzie została położona, jedynie czasem wzywając Wielorybkę do spełnienia obowiązków matczynych. Po jedzeniu kontynuowała spanie, czasem noszona przez spragnionych dziadków.

Nigdy nie sądziłam, że święta z dwójką dzieci mogą być o wiele spokojniejsze, niż z jednym dzieckiem. Tymczasem taki mamy dar z nieba, że nasze córeczki w duecie wydają się spokojniejsze, niż w pojedynkę. Taki prezent świąteczny. 

A o Sylwestrze, to chyba w ogóle trzeba by poemat napisać... 

8 komentarzy:

  1. No bo z dwójką jest zupełnie inaczej. Serdecznie polecam Święta z trójką :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszczę....... jestem zdania, że jak się człowiek negatywnie nastawi to może liczyć na miłą niespodziankę :) to się prawie zawsze sprawdza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ja też wolę przewidywać najgorsze, a potem być miło zaskoczoną. Najlepszy sposób. :)

      Usuń
  3. wspaniałe święta! z jednym dzieckiem bywa różnie...
    pozdrawiam!
    mycaffetime.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. No to dawaj ten poemat. Mogę napisać część drugą :D

    OdpowiedzUsuń

Za każde słowo - bardzo dziękuję.